Kongres i Platforma.doc

(28 KB) Pobierz
Kongres i Platforma

Kongres i Platforma

 

Lewica ma różne oblicza, kolory i od­cienie. Pozaparlamentarna jest dra­pieżna, radykalna, mniej uładzona. Parlamentarna to w większości mę­skie twarze, do znudzenia te same.

Oczywiście nie przystoi im prze­czyć, że kobiety są w Polsce dyskry­minowane, bo dżentelmeni nie dys­kutują o faktach. Dżentelmeni je ole­wają. Więc kiedy tworzą listy wybor­cze albo rząd, nie zawracają sobie gło­wy takimi duperelami. Czerwień nie jest ich najulubienszym kolorem. Jest za ordynarna, za jaskrawa, za jedno­znaczna. I te fatalne skojarzenia, któ­re budzi... To nie to, co wytworne amaranty zapięte pod szyje. Więc jeśli już, to lepiej delikatny róż. Mniej drażni, komponuje się z czernią, nie kontra­stuje z bielą. Polska lewica parlamen­tarna jest ekumeniczna do szpiku ko­ści, a po części nawet klerykalna. Ma­niery z wyższej sfery, bon ton, savoir vivre, pardon. Cmok w upierścienio­ną dłoń, przyklęk, przekażmy sobie znak pokoju. Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. Jak biskupi albo pra­wica oplują, to można udać, że deszcz pada. Parlament wyrywa pazury i ję­zyki lub przynajmniej je tępi. Nieste­ty, tylko lewicy, która dała sobie wmó­wić, że jej mniej wolno. Za to prawi­cy wolno wszystko, a nawet więcej.

Nic dziwnego, że wcale niemałe grono Polaków nie widziało na lewi­cy partii dla siebie. Założyli własną. Mieli odwagę nazwać ją Antyklery-kalną Partią Postępu RACJA. Trze­ba mieć dużo determinacji, żeby w Polsce z własnej, nieprzymuszonej woli przypiąć sobie etykietkę anty­klerykała. Jednoznaczność zarówno przyciąga, jak i odpycha. W RACJI siły przyciągania są, jak dotąd, więk­sze. Z całego serca życzę, aby tak po­zostało. Jednak wiele musi się zmie­nić, by partia mogła przekroczyć próg wyborczy, zasiadać we władzach sa­morządowych i w parlamencie. An-tyklerykalizm to mało. Delegaci na U Kongres APP RACJA mieli tego świadomość i postanowili wypłynąć na szersze wody. Przygotowano wiele interesujących stanowisk. Czego tam nie było! Sprawa zastąpienia lekcji re­ligii w szkołach pakietem humanistycz­nym, potępienie „listy Wildsteina", postulowanie ułatwień dotyczących rozpisania referendum w sprawach o szczególnym znaczeniu dla pań­stwa, poparcie ruchu alterglobalistycznego, przeciwdziałanie przemocy w rodzinie, akceptacja projektu usta­wy o eutanazji. Ostatecznie część sta­nowisk nie została przyjęta. Ubole­wam nad tym, bo uważam, że były naprawdę dobre. Start okazał się ostrzejszy od finału, ale to nie koniec wyścigu. Jest już kandydat na prezy­denta, więc piłka w grze.

Spotkał mnie zaszczyt i przyjem­ność, że byłam wśród zaproszonych gości. Miałam okazję poznać wielu od­ważnych ludzi wyznających ideały te same, co ja. I tak samo narażonych na agresję i chamstwo coraz bezczelniej-szych wyznawców jedynie słusznych prawicowych poglądów. W wystąpie­niu, które przyjęto z aplauzem, po­dzieliłam się moimi refleksjami o współczesnej Polsce, która skazała miliony swoich obywateli na biedę, o niewłaściwych stosunkach między pań­stwem i Kościołem, o naruszaniu kon­stytucji, zagrożeniach dla naszej de­mokracji, konieczności wspólnej obro­ny III RP. Nie dlatego, że jest taka do­bra, ale dlatego, że IV będzie gorsza.

Łączą nas lewicowe ideały. War­to to skonkretyzować, a nawet sfor­malizować. Ostatecznie dojrzała we mnie koncepcja powołania w SLD Platformy Programowej „Świeckie pań­stwo". Zapraszam do niej wszystkich, którzy chcą, aby Polska była nim nie tylko werbalnie, w zapisach konsty­tucyjnych, ale faktycznie. Zgodnie ze statutem SLD, jest to propozycja nie tylko dla członków mojej partii, ale dla wszystkich, którzy chcą naprawy III RP. Niech nas połączą wspólne ce­le. Nie trzeba koniunkturalnie zmie­niać przynależności organizacyjnej, aby zrobić razem coś naprawdę war­tościowego. Niestety, od pewnego cza­su lewicy najlepiej wychodzą podzia­ły. Robią je ci, którzy bez SLD byli­by nikim, a w partii, hołubieni, mieli największe wpływy, piastowali najwyż­sze funkcje (Borowski) i stanowiska (Hausner). Kiedy spili śmietankę, za­śpiewali piosenkę z Kabaretu Olgi Li-pińskiej: „A nas nigdy przy tym nie było, wianki dziewicze na naszej skro­ni, to przecież tylko kilka osób robiło, to oni, oni, to oni". Jednak dziewic­two w tym wieku jest raczej śmiesz­ne i żenujące niż przysparzające chwa­ły. Chyba że w „Partii Moherowych Beretów". Premier Belka też robi oko do nowej, centroprawicowej partii, a na razie coraz bardziej brzydzi się swoim politycznym zapleczem (no bo co ono może mu jeszcze dać?). Chyba jednak na mizdrzeniu się skoń­czy, bo wicepremier rządu jako pro­minent partii będącej pozaparlamen­tarną opozycją jest już dostatecznym kuriozum. Zresztą nowatorskich po­mysłów nie miał nigdy, chyba że chodziło o promowanie własnej osoby. Po­lak potrafi, znowu w czymś jesteśmy jedyni na świecie. No, ale zawsze by­liśmy najweselszym barakiem w obo­zie i po co było zmieniać ustrój. Z dru­giej jednak strony, skoro granice śmieszności zostały już i tak przekro­czone... JOANNA SENYSZYN

PS Zainteresowanych Platformą „Świeckie państwo" proszę o kontakt: Joanna.Senyszyn@sejm.pl

Zgłoś jeśli naruszono regulamin