nieśmiertelni 6 a zawsze rozdział od 1-11.docx

(85 KB) Pobierz

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

łumaczeni

ie

dl

la:

:

 

Transl

lati

ions_Cl

lub

 

łumacz:

:

 

mary003

 

Korekt

ta:

:

 

syl

lwi

ikr

 

Do moich czytelników: 

Dziękuję Wam za wspólną podróż z Ever i Damenem. Jestem wam

wdzięczna  za  –  entuzjazm,  hojność,  życzliwość,  wsparcie, które  nie

znało granic! Jesteście niesamowici i wspaniali. Nie dokonałabym tego

bez Was! 

 

 

Podziękowania

Pisanie tej serii było niesamowitą podróżą i jestem szczęśliwa, że

mogłam  ją  dzielić  ze  wspaniałą  drużyną  Sherpas,  którzy  pokazali  mi

właściwą  drogę!  Wielkie  podziękowania  dla:  Matthew  ShearRose

HilliardAnne  Marie  Tallberg,  Katy  Hershberger,  Angela  Goddard,

Brittney Kleinfelter, Bill Contardi, and Marianne Merola – Byliście moją

OPOKĄ!

Również,  specjalne  podziękowania  dla  moich  zagranicznych

wydawców  i  redaktorów:  Dziękuję  za  zwrócenie  uwagi  czytelników  na

całym świecie na serię Nieśmiertelnych!

Oh, i oczywiście Sandy: Jak zawsze.

 

 

 

 

Wiedz zatem, że z większej ciszy wrócę… Nie zapominaj, że wrócę po

Ciebie…  Chwila  wytchnienia  na  skrzydłach  wiatru,  a  inna  kobieta

uniesie mnie w łonie.

Kahlil Gibran.

 

Rozdział1

 

 

- Ever, zaczekaj! 

Damen dotarł do mnie i złapał mnie za ramię chcąc zmusić mnie do

zwolnienia, zatrzymania się. Nie mogłam tego zrobić, nie kiedy byliśmy

tak blisko celu.

Zmartwienie  spływało  po  nim  niczym  woda  po  szybie  w  czasie

deszczu. Nie czekając dłużej, szedł obok mnie trzymając mnie za rękę.

- Powinniśmy wrócić. To miejsce w niczym nam nie pomoże. Od

naszego  ostatniego  pobytu  nic  się  tutaj  nie  zmieniło.-  Jego  spojrzenie

wędruje po otaczającym nas krajobrazie.

-  Masz  rację.  Nic  się  nie  zmieniło.- Moje  serce  zaczęło  nagle

przyspieszać, a oddech stał się szybszy. Poświęciłam chwilę na uważne

przyjrzenie  się  otoczeniu,  zanim  postanowiłam  zrobić  krok  do  przodu.

Jeden  mały  krok,  a  potem  kolejne,  aż  moje  nogi  prawie  całkowicie

zanurzone były w błocie.

- Wiedziałam o tym. -Wyszeptałam tak cicho, że zwykły śmiertelnik

na pewno by mnie nie słyszał, jednak Damen na pewno tak. 6Jest tak jak

we śnie. To…

Damen patrzy na mnie oczekując aż dokończę to, co zaczęłam. 

- Cóż, tego się właściwie spodziewałam. - Spoglądam w bok, a moje

niebieskie  oczy  spotykają  ciemne  oczy  Damena.  Wiedziałam,  że  chciał

zobaczyć  to,  co  ja  widziałam.  - Wszystko  co  tu  widzisz,  jest  jak…  to

wszystko zmieniło się przeze mnie. 

Damen przysunął się do mnie. Jego dłoń gładziła lekko moje plecy.

Chciał  mnie  uspokoić,  obalić  moją  teorię,  to  co  wiedziałam.  Nieważne

było  to  co  mówił,  jak  dobre  miał  argumenty,  wiedziałam  swoje.

Wiedziałam, aż za dobrze.

Słyszałam tą starą kobietę. Słyszałam ją aż za bardzo. Patrzyła na

mnie oskarżycielko i wskazywała mnie palcem – cięgle śpiewała tą swoją

straszną piosenkę z tymi tajemniczymi słowami. 

Było to ostrzeżenie skierowane wyłącznie do mnie.

A teraz to.

Westchnęłam patrząc na grób Haven – że tak powiem. W miejscu,

gdzie kilka tygodni temu wykopałam ogromny dół w ziemi, by zakopać jej

wszystkie rzeczy – wszystko co po niej pozostało – wszystkie jej ubrania,

które miała na sobie w chwili, gdy wysłałam ją do Shadowlandu. Miejsce

to kiedyś było dla mnie święte, teraz uległo ogromnej przemianie. Ziemia

była mokra, przez co zrobiło się straszne błoto. Nie było już ani  jednego

kwiatka,  które  tu  kiedyś  posadziłam.  Nie  miało  żadnych oznak  życia.

Powietrze  nie  było  lśniące,  czyste,  błyszczące.  Praktycznie,  niczym  nie

różniło  się  od  tego,  które było  po  ciemnej  stronie  Summerlandu.  Było

ponure,  zarówno  w  dotyku  jak  i  w  wyglądzie.  A  Damen i  ja  byliśmy

jedynymi stworzeniami, które nie zdawały się umierać po pojawieniu się

w tym miejscu. 

Ptaki  uciekały,  trawa  kurczyła  się  coraz  bardziej.  Nie

potrzebowałam więcej dowodów, by wiedzieć, że to wszystko dzieje się

przeze mnie.

Wszystko  to  było  skutkiem  każdej  nieśmiertelnej  duszy  wysłanej

przeze mnie do Shadowlandu. Było przeciwieństwem Summerlandu, jego

cieniem, niepożądanym Yin Yangiem . Było tak ciemne, ponure, że nie

sposób było, by cokolwiek mogło tu przetrwać i by magia działała w tym

miejscu.

-  Nie  podoba  mi  się  to.-  Głos  Damena  był  ostry.  Jego  wzrok

wędrował po okolicy. Wiedziałam, że  w każdej chwili gotów jest opuścić

to miejsce.

Mimo,  że  mi  również  się  to  nie  podobało,  nie  mogłam  zawrócić,

uciec.

Ostatnio  byłam  tu  kilka  dni  temu  i  mimo,  że  wiedziałam,  że nie

miałam wyjścia, musiałam zabić Haven, pomimo że była moją najlepszą

przyjaciółką,  to  wciąż  miałam  nadzieję,  że  uda  mi  się  uzyskać

przebaczenie – zarówno za to, co ona zrobiła, jak i za to, co ja zrobiłam.

Minęło zaledwie kilka dni, ale to wystarczyło, by wszystko co do tej

pory  znajdowało  się  po  tej  jasnej  stronie,  teraz  znajdowało  się  po  tej

ciemnej. Wszystko rosło, rozprzestrzeniało się, a ja wiedziałam, że muszę

coś zrobić, by to powstrzymać.

Było coraz gorzej.

- Co dokładnie było w tym śnie? - Pyta Damen, przyglądając się mi

uważnie.

Wzięłam głęboki oddech i sięgnęłam do kieszeni w dżinsach. Nie

dbałam  o  to,  że  cała  była  zanurzona  w  błocie.  Będę  mogła

zademonstrować  nową,  czysta  parę,  jak  tylko  stąd  wyjdziemy.  Moje

ubrania to teraz najmniejsze zmartwienie w obliczu tego, co się tu dzieje.

- To nie był nowy sen. - Odwróciłam się  i spojrzałam na Damena.

Na jego twarzy pojawił się dziwny wyraz. -Kiedyś śniło mi się to samo. To

było dawno, dawno temu. Tuż przed tym jak zdecydowałeś się dać mi

wolny wybór, bym mogła wybrać między tobą a Judem. Wzdrygnęłam się

na samo przypomnienie  tego przykrego wspomnienia. 

- Wtedy, byłam pewna, że to Riley go spowodowała. Nagle zniknęła

w nim, ale wydawała się taka… żywa. Może to był tylko skutek tego, jak

bardzo  mi  jej  brakuje.  Potem  jednak  zdałam  sobie  sprawę  z  tego,  że

chciała  bym  zobaczyła  ciebie,  albo  sama  chciała  cię  zobaczyć.  Byłeś

kluczową rzeczą w moim śnie.” 

Jego oczy się rozszerzyły.

- I…- Nakazuje mi, bym mówiła dalej.

- I... wpadłeś w pułapkę. Znalazłeś się w jakimś wysokim, szklanym,

prostokątnym  więzieniu.  Próbowałeś  się  stamtąd  wydostać.  Ale

nieważne,  jak  ciężko  walczyłeś,  nie  mogłeś  nic  zrobić. Nawet  jeżeli

starałam się ci pomóc, zwrócić twoją uwagę na siebie, na to, jak  wspólnie

możemy cię stamtąd wyciągnąć, to… ty jednak nie mogłeś zobaczyć mnie.

Byłam  po  drugiej  stronie.  Oddzielało  nas  jedynie  szkło, a  jednak  z

jakiegoś  powodu  byłam  dla  ciebie  niewidoczna  –  nie  mogłeś  nawet

poczuć  mojej  obecności.  Nie  mogłeś  zobaczyć  tego,  co  dzieje  się  po

drugiej stronie. 

Damen skinął głową. Zrobił to w sposób, w jaki robił, gdy próbował

znaleźć logiczne wytłumaczenie, coś sensownego.

-  Klasyczny,  dramatyczny  scenariusz.  -    Mówi,  a  na  jego  twarzy

pojawiła się ulga. - 6Poważnie. Brzmi tak, jakbyś myślała, że nie jestem w

pełni skupiony, jakbym nie starał się słuchać, a nawet… 

Zanim  mógł  dokończyć,  przerwałam  mu.  -  Zaufaj  mi,  nie  był  to

rodzaj  snu  jakie  można  znaleźć  w  sennikach.  W  dzisiejszym  śnie,

podobnie jak w tym, który miałam wcześniej, nie chciałeś walczyć, gdy

zdałeś  sobie  sprawę    z  tego,  że  zostałeś  uwięziony.  Zrezygnowałeś,

poddałeś się. Po prostu zamknąłeś oczy i poddałeś się. Przedostałeś się do

Shadowlandu.

Damen przełknął twardo. Starał się znaleźć do tego jakieś sensowne

wytłumaczenie, ale to nie miało sensu. W końcu, on również się do tego

przekonał, a kiedy tak się stało, był równie wstrząśnięty co ja, gdy o tym

śniłam.

-  I  wtedy  wszystko  zniknęło.  Wszystko,  więzienie,  szkło,  scena  –

wszystko  to  zniknęło.  Jedyne,  co  pozostało,  to  ten  ponury,  wilgotny

skrawek  ziemi  bardzo  podobny  do  tego,  na  którym  właśnie  się

znajdujemy. - Potrząsnęłam głową dokładnie przypominając sobie sen.  -

6Ale  ta  ostatnia  część  jest  nowa.  Tego  nie  było  w  moim  śnie.  Gdy  się

zbudziłam,  wiedziałam,  że  to  wszystko  się  jakoś  łączy.  Wiedziałam

również, że muszę tu przyjechać. Chciałam zobaczyć to na własne oczy.

Sprawdzić, czy miałam rację. Przepraszam, że cię tu przyciągnęłam.

Spojrzałam  na  potargane  włosy  Damena,  na  pomarszczoną

koszulkę,  brudne,  wytarte  dżinsy  –  ubrania,  które  pokazał  zanim  tu

przybyliśmy. Czułam, jak jego silne, uzdolnione dłonie przesuwają się po

moim ciele, dzięki czemu poczułam niesamowite ciepło.

Wróciłam  myślami  do  Sabine,  z  którą  nie  mieszkam  już  drugi

tydzień.

Ostrzegła mnie, że nie mam po co wracać do domu, dopóki z nią nie

porozmawiam i nie zgodzę się przyjąć od niej pomocy.

I choć nie miałam wątpliwości, co do tego, że potrzebuję pomocy,

zwłaszcza, gdy tyle rzeczy dzieje się wokół, to jednak Sabine nie jest w

stanie  mi  pomóc.  To  nie  pomoc,  którą  może  znaleźć  przepisując  mi

kolejne leki na receptę, zaprowadzając mnie do kolejnego psychologa lub

psychiatry, czytając mi poradnik o trudnych nastolatkach. 

To wymagało czegoś więcej.

Staliśmy,  wciąż  patrząc  na  grób  Haven.  Patrząc  na  Damena

wiedziałam,  że  nieważne  co  się  stanie,  jakie  będę  mieć problemy,  on

zawsze będzie przy mnie. Chciał byśmy przeszli przez to razem.

Przez zamordowanie Haven, uratowanie Milesa. Uratowanie mnie.

Haven nie potrafiła poradzić sobie z mocą i władzą, jaką otrzymała po

tym,  jak  ją  przemieniłam.  Zupełnie  nie  spodziewaliśmy  się  tak

gwałtownej przemiany, jaka w niej nastąpiła.

Ale zdanie Damena różniło się trochę od mojego. Byłam bardziej

skłonna, a raczej chciałam wierzyć w to, co powiedział Miles zanim go

uratowałam.  Nie  powinniśmy  być  zaskoczeni  ciemną  stroną  Haven.

Zawsze  taka  była,  przynajmniej  w  jakimś  stopniu.  Teraz  dopiero

całkowicie  to  ujawniła.  Ale  jako  jej  przyjaciele,  walczyliśmy  z  tym  –

staraliśmy się to zignorować, szukać przyczyn z jej trudnej przeszłości.

Chcieliśmy widzieć tylko to, co dobre. Kiedy spojrzałam w jej oczy tamtej

nocy i zobaczyłam w nich błysk zwycięstwa, gdy rzucała koszulę Romana

w ogień – moją ostatnią nadzieję na to, że uda mi się odzyskać antidotum

dla  mnie  i  dla  Damena,  byśmy  w  końcu  byli  razem  –  nie  miałam

wątpliwości, że jej ciemna strona całkowicie nią zawładnęła.

W przypadku Driny wszystko było takie proste. Miałam ultimatum

–  zabić,  albo  zostać  zabitą.  Roman  umarł  przez  przypadek, w  wyniku

tragicznego  nieporozumienia.  Wiem,  że  Jude  działał  wyłącznie  dla

mojego dobra. Jego intencje były jak najbardziej czyste.

Widziałam sposób w jaki o tym myślał.

Podnieśliśmy  się,  ponieważ  zdaliśmy  sobie  sprawę  z  tego,  że  nie

znajdziemy tu odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Postanowiliśmy udać

się do Wielkiej Sali. Właśnie tam zmierzaliśmy, gdy usłyszeliśmy melodię.

Melodię, która sprawiła, że stanęliśmy jak wryci: 

 

 

 

Z błota powstanie i będzie rosło

Będzie rosło, aż dosięgnie nieba

Tak jak ty, ty, ty urośnie…

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin